Jak dzieci w Polsce i na świecie docierają do szkoły?

Jak dzieci w Polsce i na świecie docierają szkoły? 

Badacze z Niemiec, Danii, Kanady i Australii niezależnie od siebie ustalili, że dzieci, które docierają do swojej szkoły samodzielnie, lepiej się czują i osiągają lepsze wyniki w nauce niż te zawożone samochodem. Dla sporej części rodziców silniejszą motywacją jest czas, wygoda czy bezpieczeństwo dzieci, i dlatego wożą je do szkoły. 

Troska o bezpieczeństwo i zdrowie dzieci skutkująca wożeniem ich do i ze szkoły oraz na zajęcia dodatkowe jest jednym z najlepszych przykładów strategii, która wydaje mieć sens w wymiarze indywidualnym, podczas gdy przestaje działać stosowana na masową skalę. Większy ruch samochodów oznacza więcej wypadków i zanieczyszczeń powietrza – a te szkodzą najbardziej  dzieciom – czyli w efekcie przekłada się to na mniej bezpieczeństwa i więcej problemów ze zdrowiem.   

Dodatkowo, jak dowodzi w swojej pracy doktorskiej Jessica Westman z Uniwersytetu w Karlstadt w Niemczech, dzieci, które nie dostają się do szkoły o własnych siłach, stają się mniej samodzielne i mają słabsze poczucie bezpieczeństwa od rówieśników docierających na lekcje pieszo, rowerem czy komunikacją zbiorową. Co ostatni wyraźnie lepiej wypadli też w badaniach samopoczucia i na testach poznawczych. 

Z kolei naukowcy z duńskiego Uniwersytetu Aarhus badający dzieci, które do szkoły przyjeżdżają rowerami wykazali, że lepsza koncentracja utrzymuje się u nich aż przez 4 godziny lekcyjne. W porównaniu z “samochodowymi” rówieśnikami ich zdolności poznawcze są na poziomie dziecka o pół roku starszego.

Droga do polskiej szkoły – co wiemy z badań?

Choć intuicja i pamięć własnych lat szkolnych zdają się potwierdzać ustalenia badaczy, w ostatnich dekadach zjawisko podwożenia dzieci i nastolatków na zajęcia tylko się powiększyło. Nie ominęło ono też Polski. Niestety nie dysponujemy łatwo dostępnymi danych na ten temat, gromadzonymi np. przez MEN czy inny oficjalny organ. Na szczęście możemy posiłkować się wynikami kilku analiz tego zjawiska z ostatnich lat, które są ze sobą dość zbieżne.

Z badania przeprowadzonego przez Ibris na zlecenie Santander Consumer Bank w 2018 r. wynika, że 40 proc. polskich uczniów dostaje się do szkoły autem rodziców. Co piąte dziecko korzysta z komunikacji zbiorowej, a 36 proc. przychodzi pieszo – samodzielnie lub z rodzicem. Popularność dowożenia dzieci do szkoły samochodem jest skorelowana z odległością pomiędzy miejscem zamieszkania a szkołą, rośnie też wraz z liczbą dzieci w rodzinie oraz zamożnością rodziców. Rodzice podwożący dzieci do szkoły najczęściej motywowali swoją decyzję wygodą i bezpieczeństwem dzieci, a  tylko 6 proc. rodziców zadeklarowało, że lubi wozić dzieci do szkoły.

Z kolei badania wrocławskiego stowarzyszenia Akcja Miasto z 2016 r. wskazywały, że 45 proc uczniów z tego miasta było codziennie dowożonych do szkół, choć jednocześnie 60 proc. z nich miało do szkoły mniej niż kilometr. Co mało zaskakujące, w klasach 1-3 udział dowożonych dzieci było najwięcej – stanowiły ponad połowę wszystkich uczniów.  

Raport “Droga do szkoły a jakość powietrza” Polskiego Klubu Ekologicznego z 2020 r., który analizuje wiele zagadnień na styku szkolnictwa i jakości powietrza, przyjrzał się trzem miastom – Łodzi, Bydgoszczy i Bielsku Białej. Analiza pokazała, że odsetek uczniów przyjeżdżających na lekcje samochodem rodziców potrafi się znacznie różnić nawet w przypadku jednego miasta. W trzech analizowanych łódzkich szkołach dowożonych autem dzieci było kolejno: 15 proc., 23 proc. i 46 proc. W ostatniej z tych szkół odległość, jaką mieli do pokonania uczniowie była relatywnie największa – blisko połowa z nich (44 proc.) miała do szkoły ponad 2 km, podczas gdy w pozostałych około połowa uczniów mieszkała kilometr od swoje szkoły lub bliżej.  

Podobne wnioski płyną z wcześniej wspomnianego badania Ibris. Średni odsetek uczniów dowożonych samochodem (40 proc.) potrafi się mocno zmienić w zależności od miejsca zamieszkania.W średnich miastach, gdzie odległości bywają znaczne, a komunikacja publiczna relatywnie słabo rozwinięta jest on najwyższy i wynosi 54 proc. 

Decyzja o sposobie docierania do szkoły jest silnie powiązana z uwarunkowaniami zewnętrznymi. Gdy one ulegną zmianie, zmienić się może też dominujący model mobilności. 

Od USA do Indii – uczniowie zmotoryzowani i piesi 

Co roku w okolicach 1 września portale internetowe publikują galerie zdjęć z różnymi sposobami docierania do szkoły, przedstawiające dzieci na sznurowych mostach gdzieś w głębokiej azjatyckiej prowincji, skuterem na dalekiej Północy czy łodzią na tropikalnych wyspach. W rzeczywistości zdecydowana większość uczniów dostaje się do szkół podobnie jak w Polsce: samochodem, pieszo lub rowerem oraz komunikacją zbiorową. Różnice w ich popularności wynikają, podobnie jak w Polsce, ze stopnia zamożności mieszkańców, dostępnej infrastruktury czy uwarunkowań kulturowych. 

Jednym z najbardziej samochodocentrycznych krajów świata są Stany Zjednoczone. Jak wynika z analizy The National Center for Safe Routes to School, jeszcze w 1969 r. blisko połowa dzieci w wieku od 5 do 14 lat przychodziła do szkół pieszo lub przyjeżdżała na rowerze. Pół wieku później ten odsetek stopniał do 13 proc., a w 2016 r wyniósł zaledwie 10 proc. Z kolei National Household Travel Survey podaje, że w 2017 r. 54 proc. amerykańskich dzieci docierało na lekcje samochodem, a co trzeci uczeń dojeżdżał szkolnym autobusem, zaś transport publiczny jako opcja dojazdu praktycznie nie istniała.

W Wielkiej Brytanii, choć poziom życia jest podobnie wysoki co w Stanach Zjednoczonych, liczba samochodów na mieszkańca jest ok. 20 proc. niższa (w USA wielu miejscach miejscach liczba aut niemal dorównuje liczbie mieszkańców), a korzystanie z innych opcji mobilności powszechniejsze. W związku z tym, jak podawał brytyjski Departament Transportu w 2015 r. 45 proc. brytyjskich uczniów chodziło do szkoły pieszo lub jeździło rowerem, co piąty korzystał z transportu publicznego, a 35 proc. przyjeżdżało samochodem.  

Nieco inaczej przedstawiają się te proporcje w krajach mniej zamożnych. W Meksyku, według rządowego raportu, aż 69 proc. dzieci dociera do szkół pieszo, a 2 proc na rowerach. Wyniki badanie z RPA są podobne: 65 proc. uczniów chodzi do szkoły pieszo, 10 proc samochodem, a 17 proc. taksówką – wynajmowaną albo dla jednego ucznia albo dla kilku jednocześnie wspólnie przez ich rodziców. Z kolei badanie przeprowadzone w mieście Hajdarabad w Indiach wykazało, że 57 proc. uczniów przychodzi do szkoły pieszo, 6 proc. przyjeżdża rowerem, a 36 proc. autobusem miejskim, przypadki dojazdem samochodem są pojedyncze.  

Dzieci nie są skazane na samochody

Warto mieć na uwadze, że powyższe analizy sporządziły różne instytucje, według odmiennych metodologii, a przedmiotem badań były grupy uczniów rozmaitej liczebności i w różnych przedziałach wiekowych. Wobec tego ich wyniki nie są ze sobą w żadnym stopniu porównywalne, mogą być wykorzystane jedynie poglądowo przy przyjęciu bezpiecznego marginesu błędu.

To, co jednak z pewnością można powiedzieć na podstawie zebranej wiedzy dotyczącej sposobów pokonywanie drogi do szkoły przez uczniów to brak oczywistego związku między zamożnością rodziców a dowożeniem dzieci do szkoły. Chociaż da się zauważyć pewną korelację, nie ma uniwersalnej zasady wskazującej, że wraz biegiem lat i wzrostem dochodów społeczności musi nastąpić (tak jak w USA) zmiana z samodzielnego chodzenia do szkoły do dojazdów samochodem z rodzicami. W grę wchodzą także czynniki demograficzne i kulturowe, ale przede wszystkim polityka miejska, która może promować zachowania bardziej korzystne dla bezpieczeństwa i zdrowego rozwoju dzieci.  

Dwa lata temu we Wrocławiu stowarzyszenie Akcja Miasto przeprowadziło ankietę w czterech tamtejszych szkołach podstawowych. Wyszło z niej, że 45 proc. uczniów dojeżdża do szkoły samochodem codziennie. Dużo przy jednoczesnym zbadaniu, że aż 60 proc. z nich ma do szkoły mniej niż kilometr.

Skip to content